White House Records
Poeci do Publiczności
Z pokorą nasze pochylamy głowy
Przed twoim sądem, o publiko gniewna
Bo chociaż wyrok bezwzględnie surowy
Jednak jest słusznym w gruncie, to rzecz pewna
I przyznać musim, że nasz chór harfowy
I nasza nuta szpitalno-cerkiewna
Z całym przyborem schorzałej fantazji
Jest dziś najgorszym rodzajem inwazji
Po zgasłych wieszczach w ręce słabe, drżące
Wzięliśmy lutnie, w których pieśń czarowna
Spoczywa w tonów ubrana tysiące
Boleścią całych pokoleń wymowna
Smutno nam słyszeć te echa mdlejące
Smutno nam wiedzieć, że ta moc cudowna
Potrząsająca niegdyś ludzi tłumem
Niezrozumiałym stała się dziś szumem
Straszno nam strun tych dotykać natchnionych
Co się prężyły jako serca żywe
Co miały siłę rozbudzać uśpionych
I smagać biczem umysły leniwe
Smutno nam stanąć wobec tych zniknionych
Rozrzucających piękności prawdziwej
I pieśń podnosić wśród gawiedzi syków
Pieśń przygnębionych wstydem niewolników
Znamy swą niemoc, węża, co nas dławi
I opasuje w swe skręty potworne
Znamy ten obłęd, co nas z wolna trawi
I z piersi dźwięki dobywa niesforne
Wiemy, śmieszni jesteśmy, łzawi
I tak bezkształtni, jako mgły wieczorne
Ale uznając wszystkie nasze winy
My chcemy wam złego odsłonić przyczyny
Jesteśmy dziećmi wieku bez miłości
Wieku bez marzeń, złudzeń i zachwytu
Obojętnego na widok piękności
A więdnącego z nudy i przesytu
Wieku, co wczesnej doczekał starości
Sam podkopawszy prawa swego bytu
Wieku, co siły strwonił i nadużył
Nic nie postawił, chociaż wszystko zburzył
Jego bezduszna, chłodna atmosfera
Już od kolebki duszę nam otacza
Dziewiczą barwę szyderstwem z niej ściera
Żadnej świętości marzeń nie przebacza
Nic więc dziwnego, że ogień zamiera
Że się fantazja krzywi i wypacza
Bo tam, gdzie w sercach bezmyślność i bierność
Krzewić się może jedna tylko mierność
Potrzeba śmiać się więc na równi z wami
I razem z wami nad przepaścią pląsać
Potrzeba kryć się ze swoimi łzami
I z własnych uczuć głośno się natrząsać
Karmić się co dzień skandalem, plotkami
Różować twarze i przechodniów kąsać
Wszystko szlachetne zdeptać, sponiewierać
Potrzeba śmiać się, śmiać się i umierać
Jeśli nas teraz potępić pragniecie
Za naszą niemoc, nasze niedołęstwo
Za rozrzucone poetyczne śmiecie
Za skoszlawione pieśni czarnoksięstwo
Godzim się na to, potępcie, gdy chcecie
Przy was jest słuszność, przy was jest zwycięstwo
Lecz tą rozważcie smutną okoliczność
Tacy poeci, jaka jest publiczność
To przemyślenia współczesnych poetów
Tacy poeci, jaka jest
Tacy poeci, jaką jest publiczność