[Zwrotka]
To, że znali się od dziecka, wiedział każdy w okolicy
Tu z ulicy, nie tablicy, albo Insta
Rówieśnicy, równie dzicy, długa lista
Rzeczywista rzeczywistość wtedy zajebista
P. dorastał tu jak każdy młody chłopak
Ojciec z matką jakoś koniec końcem wiązał
Nie było przepychu, nie było mizerii
W bloku na 10 przedpokój w boazerii
K. - ten miał start, zawsze fart i charakter
Jeden z tych, co nie-ma-drugiego-jak-ten
Przyjaźń kwitła odkąd P. załatwił pewną sprawę
Odtąd zawsze we dwóch śmigali po Warszawie
Nie wiem czy kojarzysz jak to wtedy wyglądało
Świeciło nam słońce, albo tak się wydawało
Zimy były mroźne, a lato to lato
Rap to był jak raport, i hołd schodowym klatkom
Dobra, bo odbiłem trochę od tematu
Po prostu mordeczko nie wiem odkąd słuchasz rapu
Tutaj obojętne, miasto, płeć czy wiek
Jeżeli się wsłuchasz tylko w dalszą część
P. lubił ryzyko na kłopoty magnez
K. też, ale nie imały się go kurwa żadne
Dzielili się wszystkim, tak było tym razem
Kiedy małą paczkę znaleźli na klatce
Trzecie piętro, zima, mieli już wybijać
Kiedy w szybie windy im się zaświeciła
P. wyższy o głowe o głowę, K. jej sięgnąć nie mógł
Jak puszka pandory początek problemów
Na oko pięć g dobrego palenia
Obok zawiniątko co wszystko pozmienia
To ostatnie chwile, normalnie przeżyte
Bo od jutra zacznie uciekać z ich życie
P. zadzwonił pierwszy do K. na domówkę
Dawaj się złapiemy, nabijemy lufkę
Bierz to ziomek z wczoraj i do mnie podbijaj
Ojciec śpi pijany, matula wybiła
Chwila, K. był na dziesiątym pietrze
Bolo pele pele w adidasa dresie
Rozdarta puchówka dziś na prawej ręce
Który trzymał to, co znalazł na klaterce
Parę piwek, lufa, lufa, lufa, piwko
Jaramy to wszystko, zanim wróci mama
Fifa jak ognisko co tu się wciąż jara
Nagle jedna z samar jakoś im nie pasowała
Zamiast, chatu, chatu, buchy, buchy, buchy
Jakiś miał brązowy i do tego grudy
Zamiast to wyjebać, to chcieli zarobić
Powstał super pomysł: zanieść to Arturowi
P. to wziął na siebie, lepiej znał Arturka
Drobnego dilerka tu z jego podwórka
Ten nie pytał o to, skąd ma ten towar
Zapytał czy P. nie chce tego spróbować
Tutaj mógłbym skończyć, bo co mam tu dodać
Że ten młody chłopak popłynął jak woda
Że szkoda, że co, że trudno, że lipa
Co mogę napisać, gdy tracisz smak zycia
Co mogę napisać, jak mogę ocenić
Tyle dzieciaków, których już nie ma na tej ziemi
Nie ma tu happy endu, P. dawno nie żyje
K. żeby zapomnieć siedem lat daje w szyje
Ile dalej w nałogu, kurwa ile
Twój idealny świat znów zepsuty na chwilę
Jeśli wyszedłeś z syfu przez fart czy uniki
A nie wziąłeś nikogo, to dla mnie jesteś nikim
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]