[Zwrotka 1: Małach]
Kiedy zawieje w oczy wiatr – co to dla mnie, idę
Jak coś dobrego słyszę, albo widzę mam jak zwide
Jak mi jest kurwa źle, siedzę sam i o tym piszę
Nie, nie zrobię ciszej
Niech mi starczy tuszu w długopisie
Wokół demony które, wiercą mi dziurę
I chcą mnie wciągnąć na sam dół, bo przecież nie w górę
Wtedy jeżdżę cierpem chociaż już kupiłem furę
Potem 2 dni cierpię i słabo się czuję
Nie wiem gdzie, o której
Potem choruję, płacę ZUSy, leczę się prywatnie
I próbują mi wmówić, że tak zbudowany świat jest
I że lepiej jest się nie wychylać, by nie skończyć na dnie
Gorzej ma ten kto robi legalnie, lepiej ten kto kradnie
Ładnie, znów idę, rzucam słowa w zeszyt
To jedna jest z niewielu rzeczy co naprawdę cieszy
To nie jest dla mnie łatwy czas, choć mi się nie śpieszy
Tę presję czuje każdy z nas, lub z nałogów leczy
Pierdolę idę, tak ciężko komuś zaufać
A jak nie posmarujesz to możesz się oszukać
Minął czas, poszła w las cała ta nauka
I już tylko materializm ci do domu puka
Ważne to czym jeździsz, ile masz na koncie
Czy serio dla każdego najważniejsze są pieniądze?
Jak nie masz wyboru - tak
Jeśli masz - nie sądzę
Choć to czasem upokarzające
[Refren]
Nie ma gdzie uciec, biec trzeba wciąż przed siebie, jebać ból
W górę w dół, tego nie wiem a nadzieja jest w kolejnym dniu
Rzuć na stół, pozostawiasz nie zabawa toa ty nie gnój
To co masz, to co kochasz i gdzie idziesz, zawsze za tym stój
[Zwrotka 2: Shellerini]
Popijam kawę, kawą czarną jak atrament
Jak myśli, których nie rozjaśni blask latarek
W świecie który zmienia nam pikawy w kamień
Po omacku szukam czegoś, co rozświetli mi firmament
Tu gdzie ciągle coś się plącze jak kabel słuchawek
W mieście smutnym jak w niebieski poniedziałek Basset
Wciąż uczę się co to jest wzlot, bo znam upadek
Wciąż idę korytarzem obcym mi niczym ósmy pasażer
Nigdy mnie nie bawił tani bajer
Ani ci co prześcigają się w tworzeniu bajek
Na instagramie konkurs kto lepie udaje
Pod pstrokatym makijażem życie szare jak ten dym z cygaret
Wokół miraże, gdzieś przekrzykują się krzykacze
Kaprawe twarze oszukują się przy barze
W tej wierzy Babel w której trudno skumać się nawzajem
IdzIemy dalej, nic innego nam nie pozostaje
[Refren]
Nie ma gdzie uciec, biec trzeba wciąż przed siebie, jebać ból
W górę w dół, tego nie wiem a nadzieja jest w kolejnym dniu
Rzuć na stół, pozostawiasz nie zabawa toa ty nie gnój
To co masz, to co kochasz i gdzie idziesz, zawsze za tym stój
[Zwrotka 3: Małach]
Wszystko wokół pięknie błyszczy, ja jakiś szary
Żeby nabrać koloru, piłem wódę i browary
Jak za dużo siedzisz w sieci, możesz w nocy mieć koszmary
Oni tacy ładni, a ty zwykły, że aż brak ci wiary
Biorę na bary takie śmieci, wiem, że czas leci, a w internecie dużo fikcji, tak nauczę dzieci
Jeden z drugim wstawia bzdury - niech się kurwa leczy
Tylko na takich patrzę z góry, bo im się należy
Nie wszystko tu się opłaca, nie każda praca, nie każda muzyka i nie każde dobro do nas wraca
Z czasem trzeba się nauczyć, mordo, wybaczać
Tym bardziej jak to bliscy ludzie albo bracia
Dookoła duża fałszu i dużo pokus
Tak jak ty idę i jak ty wychodzę rano z bloku
Na każdym rogu leci muza, to nam daje spokój, daje otuchy, gdy przytłacza cię już to co wokół
[Refren]
Nie ma gdzie uciec, biec trzeba wciąż przed siebie, jebać ból
W górę w dół, tego nie wiem a nadzieja jest w kolejnym dniu
Rzuć na stół, pozostawiasz nie zabawa toa ty nie gnój
To co masz, to co kochasz i gdzie idziesz, zawsze za tym stój
[cuty]
Widzę syf na ulicach, to (...) rynsztok
Odwieczne schody, odwieczne schody
Świat kłamstw i pleśni
Twoje życie, twoje sprawy, twój hajs
Nie ma w życiu skrótów
Mam już dosyć miasta