QueQuality
Ligota
[Zwrotka]
97 jak najki, Ninety-Seven quids got in my pocket
Dziś życie w łapie, drill eases diseases like papier
Wszystko wokół jak zasięg, łapiesz? Doceń stratę po stracie
Tak znalazłem swój patent, got my heart slaughtered like savage
Ej, ja nieśmiały, tam dawniej grałem w piłkę, no shit about trappin'
Kiedy jesteś za słaby, pierwszy musisz rzucić swój kamień
Miałem upaść, więc wstaję, ten cash keep callin' me raczej
Znowu chcę go odebrać, ale bardzo słaby mam zasięg
Garbage, ale sam still
Running po cabbage, a nawet nie jestem weganem
Moda na bycie zielonym się kończy, gdy wracam czerwony nad ranem
Śmieją się z niego, bo homo, bo czarny, nie biały, bo w duszy ma wiarę
Ludzie zamykają oczy tym zdrowym, bo sami nie wiedzą co dalej Gdy zostaną sami i znikną ziomale jak farba na ścianie
Za drobne uczynki wymieniać chcą twarze, bo bycie poprawnym się dzisiaj sprzedaje
Ja ciągle wulgarny, na zmianę spłukany, przy sianie, na zjeździe, na haju, pijany
A gdy potrzebuje mój ziomal pomocy, to rękę do niego podaje, nigdy nie udaję, witamy na blokach
W miejscu gdzie sypie się koka na fona, nikt nie ćpa na pokaz
Słowa otuchy są kruche jak mury przyszłości z pieniędzy za towar
W dupie mam słowa, że każdy narzeka na życie, bo zjechał po prochach
Me and the mandem, no worry, but livin here la vida loca, Ligota
Ziomal opaskę na nogach tu nosił, by nie musieć w pierdlu kiblować
A drugi się kurwa powiesił bo nie chciał z depresji umysłu ratować
Gdzie jeden tamtego skatował, bo widział jak grafa kolejny malował
Jak tylko wyzdrowiał trenował z ziomami, by w odwecie wjechać w trzy fury na wroga i wrócić na lokal
Siedziałem za barem tam między tym wszystkim i tylko pisałem o blokach
Słuchałem historii pijaków i tym, którym oczy błyszczały jak brokat
Ziomale wpadali na bola i bilard jak stówa po stówie w hot slota
Na skrzynkach po piwie siedziałem stukając w literki, układając słowa
Bo chciałem zbudować coś więcej niż chłopak co otwiera lokal i leje ten browar
I morda mi mówi, że kozacka zwrota i pyta dlaczego tak krzyczę
Nie szkoda mi gardła, mu mówię, bo zdarte mam serce i nie umiem kochać
I lubię rapować, nie lubię jeść ryby i białego sosu, bez kawy nie żyję, bez ciebie nie piję, bez blety nie palę i tak sobie żyje
Gonię marzenia jak chwile, co mi uciekają z pamięci jak ludzie, których przekreśliłem
Na zawsze minie mój czas kiedy żyję, więc chcę, żeby znaczenie miało jak zginę
I zostawię tutaj po sobie te chwile zamknięte w muzyce jak krew w mojej żyle
Traper to Miszel, a czasem to driller, stop playing my feelings
Lata minęły tak szybko, że nawet sam nie wiem, kiedy te momenty na trap zamieniłem
Wszystko się miesza jak dragi po alko, nawet jej obrazy już dawno rozmyłem
Mam pamięć tak słabą, że zaraz zapomnę kim w ogóle byłem
I w tyle zostawiam za sobą to wszystko co było, bo liczą się tylko te chwile, którymi dziś żyje i los nimi szyje
Dawno godziny zliczyłem, po nocach balanse jak spacer po linie
Myślałem za dużo o życiu, o mojej rodzinie, przyszłości, dziewczynie
Dziś zrozumiałem, że ból jest przyzwyczajeniem, które nigdy nie minie
Więc skumaj ten styl
[Outro]
Trappin' and drillin' and trappin' and drillin', no fear (Never)
Been foreign like Fivio low life livin' in Leicester killing it still (better)
Still whippin' that faster, cooking that pasta, eating the tracks no meal (tracks)
No regrets i'm a bastard wearing that vest on me you shot no kill (Piff)
No hoes, no worries big deal, peng ting my rate can you feel
Aight, cool, large vein no pill, no stress, I smoke 'n chill
Og my kush in the air, air max on feet, it's clear
She wants to kiss my lips, her hips on me, i'm a player
I'm ballin' like Ryan, talking bout riot, crime like grime no Giggs
No Drake on me, I'm running through the six with yo bitch
LE1 4QF my crib you know that shit we lit
I do my thing, yo eyes on me and still, keep it drill
Miszel