[Intro: Przyłu]
Eh, kiepski dzień, co?
Ta, wiem
[Zwrotka 1: Przyłu]
Tyle razy na dnie, że z chodnikiem na siema, depresja mówi: „wyjeb śmieci” - to nie do zniesienia
Nie po to gramoliłem się po schodach latami tu, by znowu musieć biegać
Mój kolega cztery strony świata, mój kolega czteropak i flacha
I nieważne, jak wyglądam, przekonując, że jestem taki jak Wy, gapią się jak na wilkołaka
Moja mama martwi się, że stracę zdrowie, moja mama ukochana, dobrze, sam to już pierdolę
Kiedy byłem małym gnojem słowami były naboje, teraz chyba zbudowałem lotniskowiec?
20 lat mam i już mnie nie rusza flota, 20 lat, sto koncеrtów w ciągu roku, zamiast bakać towar
Zjechałem Polskę, zamiast postulować i się chwalę? żalę? nieopisywalnе w słowach
[Refren: Anna Szlagowska]
Wszystkie życzenia odświętne i od niechcenia
Widzę Cię za kilka lat, na billboardach wielkich miast
Wezmę podpis już na zaś, zaraz będzie więcej wart
Prognozy wypaliły, a na uśmiech nie mam
[Zwrotka 2: Przyłu]
Rzadko chodzę w garniturze, na sucho mi nie uszedł ten trick
Bo jak Rick czasem sypiam w rurze i tu nie szuka mnie nikt
Dwudziesta piąta spowiedź, znowu nie pamiętam grzechów, dwudziesta piąta noc bezsenna, bo nie znoszę leków
I nigdy nie był ze mnie fighter, i jakoś nigdy nie lubiłem piercingu, dziś się biję z myślą, czy nie przekłuć
Moje serce twarde i zmrożone, mógłbym bliżej być, ale za ciepło jest przy Tobie
Zawsze lubiłaś Zabajone, ale co to jest za bajka, gdy jest roztopione?
Moje myśli zbytnio się tu rozjeżdżają w czasie, bo gdy wracam z trasy, dalej myślę o trasie
I gubię zasięg, jestem poza komitywą, i nie znoszę etykiet, a z takim trudno żyć na pełnym gazie
[Refren: Anna Szlagowska]
Wszystkie życzenia odświętne i od niechcenia
Widzę Cię za kilka lat, na billboardach wielkich miast
Wezmę podpis już na zaś, zaraz będzie więcej wart
Prognozy wypaliły, a na uśmiech nie mam