[Zwrotka 1]
Rok temu dałem "Bipolar", cały ten okres był dla mnie jak hardcore
Każdy go w sumie tam olał, przelałem na płytę, co miało wartość
Myślałem, że nie pokonam, demonów w głowie tak bardzo
Pojebanych, że nawet wczoraj, źle spałem przez te me-memories, pardon
Dałem tej muzyce swoją całą duszę, no bo ona mnie dźwigała, nawet z największego dołka
Filip to ten rocznik, który nie ma barier, nawet student poznał w życiu, co to jest ten Low-Life
Powiedziałem mamie, że ja w jakiś sposób jеstem tutaj głosem pokolenia
Możе nie największym, ale poznali mnie wszędzie, uczelnie, domy dziecka, więzienia
Pierdolona bieda, teraz mam to siano, o którym marzyłem cały okres tej jebanej nędzy
Ale nawet teraz, kiedy miałem przerwę, pracowałem na etat, bo nauczono mnie szacunku do pieniędzy
Wiem że mnie widziałeś, jak siedziałem przy tym stole, obok celebrytów co wychodzili na durni
Ale ja nawet wtedy byłem sobą i zrobiłem wszystko byle się nie skurwić
Jestem z Milicza, miasta szperaczy, kombinują wszyscy
Mogłem pracować w piekarni albo w zakładach Tarczyńskich
Z miasta taniej fety, jednego baru, gdzie dostałem w pizdę przed którymś z WBW
Z miasta gdzie razem, nad grobem zioma, płakaliśmy w liceum w kilku kolegów
Zawsze się biłem o swoje, za pasję, za panny, za ziomów
Jeśli poprawię jakość swego życia, co to jest dla mnie wyjść do Oktagonu?
Może nie jestem sportowcem, a freakiem, co ma tutaj zerową wartość
Ale by ktoś o mnie usłyszał, codziennie robiłem jebane Cardio
[Refren]
Byłem tu nikim, gościem co w życiu miał tylko marzenia
Mama dawała mi kanapkę w rękę, gdy jechałem, żeby na bitwach rozjebać (wrrah)
Pojebana droga, którą przebyłem, ale w końcu jestem
Udało się, choć ostatni autobus z Milicza odjeżdżał mi o 20 (wrrah)
Byłem tu nikim, gościem co fejm budował od podziemia
A kurwy chcą mówić mi, że się pozmieniał
Że starych wartości we mnie już nie ma (wrrah)
Pojebana droga, którą przebyłem, ale w końcu jestem
Udało się, choć ostatni autobus z Milicza odjeżdżał mi o 20
[Zwrotka 2]
Rapuję dla swojej chwały, dla babci i dziadka, już pamięci świętej
Nie zdążyłem przynieść im tu złotej płyty, wiem, że kibicują mi na górze i to pewne
Wierzę, że wrócą mi dobre uczynki, w postaci ludzi, którzy będą wokół
Dzielę się wszystkim co mam, nie tylko opłatkiem z bliskim, raz w roku
I choć ja nie umiem wyobrazić siebie sobie tu ciągle jako rapera
To nie umiem jeszcze bardziej sobie wyobrazić, że w ogóle nie rapuję, bo bez tego też umieram
To nie jest kariera, nigdy nie zobaczysz mnie z kurwami na backstage'u, jestem wierny dziewczynie
Jeżeli jeszcze raz branża mnie złamie, chuj mi na grób i chuj mi na imię
Wszędzie egoiści i te puste lale, których ambicją było Love Island
Czuję przy nich się, jakby całe te wartości, których nauczyłem się, miały tutaj pójść pójść na marne
Ale wychowanie, które odebrałem, nie sprawi, że w swoim życiu stracę nagle wartości
A na tym polu nie zarzucisz nic mi, nawet, jeżeli się czasem tu złościsz
Biorę co moje, biorę co nasze, to właśnie Filipek
Dla ludzi co kupią płytę, kumpli co dają mi witę
Dla ludzi z grupki, którzy wątpili, czy nowy Filip będzie chociaż dobry
Dla mnie muzyka jest wciąż priorytetem, reszta zabawą, gdy nie drę mordy
[Refren]
Byłem tu nikim, gościem co w życiu miał tylko marzenia
Mama dawała mi kanapkę w rękę, gdy jechałem, żeby na bitwach rozjebać (wrrah)
Pojebana droga, którą przebyłem, ale w końcu jestem
Udało się, choć ostatni autobus z Milicza odjeżdżał mi o 20 (wrrah)
Byłem tu nikim, gościem co fejm budował od podziemia
A kurwy chcą mówić mi, że się pozmieniał
Że starych wartości we mnie już nie ma (wrrah)
Pojebana droga, którą przebyłem, ale w końcu jestem
Udało się, choć ostatni autobus z Milicza odjeżdżał mi o 20