Mery Spolsky
Przegapiłam pogrzeb swój
Wołam cię, gdzie jesteś?
Głucho tam, pusto w tobie
Staczam się, zabili cię
Nie smakujesz
Słowa mdłe tworzą się
Nie umiem ich przelać na papier
Stoi puls, nigdzie już
Nic nie bije
Jeden mail, drugi mail
I słonce mnie już nie podnieca
W czarny dzień uśmiecham się
Jestem trupem
Przegapiłam pogrzeb swój
Telefonem mnie zabili
Chciałam latać w niebie już
Obok ciebie
Przegapiłam pogrzeb swój
Telefonem mnie zabili
Chciałam latać w niebie już
Obok ciebie
Gdzie jesteś? Gdzie jesteś?
Gdzie jesteś? Gdzie-e?
Gdzie jesteś? Gdzie jesteś?
Gdzie jesteś? Gdzie-e?
Zgonu akt czytam raz
Automatem śnię o tobie
Kładę się sztywno spać
Zaraz zniknę
Zdycha świat, ja leżę wspak
I nie chce nikt za mnie wypić wina
Zapomniałam jak wyglądasz
Dobranoc
Aniołowie są nad wyraz mili
Głaszczą moją skroń
Zamrozili łzy w błękitne perły
Uczesali w kok
Przegapiłam pogrzeb swój
Telefonem mnie zabili
Chciałam latać w niebie już
Obok ciebie
Przegapiłam pogrzeb swój
Telefonem mnie zabili
Chciałam latać w niebie już
Obok ciebie
Gdzie jesteś? Gdzie jesteś?
Gdzie jesteś? Gdzie-e?
Gdzie jesteś? Gdzie jesteś?
Gdzie jesteś? Gdzie-e?