[Zwrotka 1]
Spojrzenia puste atakują zewsząd
Zrozumienia iskry nie dane im zaznać
Odbite jak w lustrze obrazy cierpienia
Ich celem jest niszczyć, bym stale był w spazmach
Nie mają życia, każdy z nich czas ma na to
By za mną iść, znaleźli błazna?
Nie mogę pozwolić na to by dorwali mnie
By potem leżącego gdzieś znaleźli na wznak
Zjedli już wielu, mnie też chcą pożreć
Myśląc, że jestem podobnie dobry
Wciąż toczą pianę, ich spojrzenia wściekłe
Z powodu, że znowu nie mogą mnie rozgryźć
Znów wchodzę do gry
Wiesz równie dobry jest ze mnie czasem artysta jak kretyn
Ale na tyle muszę być mądry
Żeby ich mordy trzymać na dystans maczety
Chcę się upewnić, że nasze pięści
Razem z naszymi sercami nie miękną
Musimy brać, co nam życie nakreśli
Nawet gdy spełniamy swe plany nieprędko
Przez zaniedbanie się zacofałem
A różne osoby zjebały me tempo
Jakie zaufanie, gdybym dał im palec
Do dzisiaj za karę żegnałbym się z ręką
Mówią: jeżeli twoja ręka jest powodem twego grzechu
To weź utnij ją
Ale kiedy nie posłuchasz tego typu bzdetów
Na widok uśmiechu twego nagle głupcy smutni są
Od dawna martwi w środku, swoją zgnilizną chcą się podzielić
Już miałem styczność z niejedną glizdą
Znowu mnie pizdo ciągniesz do ziemi
Nie mają celu, ja staję się celem
Dopóki jest we mnie witalność i pasja
Chcą mnie pogrążyć, tak czerpią energię
Inaczej się raczej nie dano im wzmacniać
Puste spojrzenia, co rano libacja
Inaczej tym bardziej nie dane wam skończyć
Nozdrza tak białe, że skokiem na kasę
Byłoby się wbić i postawić tam orczyk
W normalnym kraju wziąłbym pistolet
I paru bezmózgów pozbawił balastu
By gnili powoli, debili do woli
Jednego po drugim składałbym do piasku
Wciąż mamy czas tu, by coś pozmieniać
Nie mamy dla nich żadnych oklasków
Stajemy by walczyć, to pora plewienia
Bo całe ich rzesze wliczamy do chwastów
[Refren x2]
Widzę wokół żywe trupy, policzone są me dni
Więc nie będę głupi i nie spytam kto pomoże mi
Przez te nieprzespane noce, wieczne ciągi ciemnych dni
Robię to co mogę, wiem, że nie chcę stać się jednym z nich
[Zwrotka 2]
Rządzi mną instynkt, wredny sukinsyn
Który nie wie czym są intencje i normy
Full clip, magazyn, stul ryj
Pada dream team myśli złowieszczych i nie chce wyjść z formy
Pomyśl dwa razy, zanim zechcesz być hojny
Zbytnie zaufanie wystawia cię na strzał
Masz być bogobojny (co?), kogo bojny?
Jeszcze tego braknie, bym bajek się bał
Własne decyzje, ludzie nam bliscy
I zwykłe przypadki kreują nasz los
I czasem się dziwię, że z reguły nigdy i nigdzie o tym ci nie mówią na głos
Na nieświadomce, klapki na oczach
Nie kwiaty we włosach, bo porwał je wicher
Różne ambicje, zmienianie świata
Gdzie ciągła zagwozdka skąd ogarniesz dychę
Kto jak nie ty decyduje jak ma być, walczysz czy składasz oręż
Muszę cię ostrzec, wybierzesz drugą opcję
To uwierz drogi panie, trochę będzie pana boleć
Tego rodzaju boleść nie wyleczysz Panadolem
Od upadku nie uchroni nawet pozłacana poręcz
Nieważne jaka gleba, rzecz by powstać dała w porę
(niewyraźnie, powtórz), rzecz by powstać dała w porę
Chcę pozostać narratorem
Zachować w sobie jak najwięcej człowieka
Nie będę uciekał, lecz także nie klęknę
Ktoś wieszczy mi klęskę, to jeszcze poczeka
Albo wiecznie poczeka, nie zgaśnie w mym oku ta iskra za nic
Gdy wezwie mnie ziemia, to poczuję spokój
Bo nie stałem z boku za życia jak widz
[Refren]
Nagle na horyzoncie pojawiła się mroczna postać. Musiał stoczyć kolejną walkę...[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]