[Verse 1]
Jeśli myślisz, że nawinę o tym, że piję i ćpam
Ilu typów nienawidzę, ile znam dziwek i dam
Jak to nie gram w pierwszej lidze, wackom robię krzywdę man
Jak czekasz na taki rap to robisz sobie krzywdę sam
Ja, nie chwalę się wychlanym alkoholem
Nad mózgiem mam kontrolę, wolę chillout, rap, noc, lolek
Jak słyszę taki track kolejny raz, że grasz w to koleś
(i kim nie jesteś), może zderzenie z prawdą boleć
Bo mógłbym zrobić takich tracków bez problemu kilkaset
Kto by nie mógł? Niby czemu nie wypuścić singla w net
Ludziom siądzie to na bank, ogłoszę więc, że płytę wydam wnet
I nikt kurwa nie pomyśli, że to chyba bzdet
Na płycie mówię o tym, że już każdy rywal dead
Że wyrucham wszystko, bo mój kutas już ma chyba z metr
Piję do ślepoty, mówią mi na bibach kret
Znaj te ksywkę, zerżnę dziwkę w cipkę i zerzygam grzbiet (leeee)
Wersja pierwsza - raper, hustler i pijak
Który stale przekonuje jak to strasznie nawija
I niestety wielu wierzy mu i myśli, że to prawda
A gość wystawia dupę w którą dziś liże go rap gra
Stały patent by się przebić słabym rapem
Za atrapę stylu, na koncertach brać wypłatę
Mamić szczylów, denne CD pchać w ich napęd
Małolat za małolatem za sałatę, chamski zapęd
[Ref.]
Teraz radzę Ci posłuchaj mnie
Przecież daję Ci to, do czego przyzwyczaiła Cię już ta gra
Krótka instrukcja czego słuchać ma
Znowu łyknie to samo, słuchacz już tak ma [x2]
[Verse 2]
Czy to będzie mój sukces, gdy ten rap będzie wszędzie tu wkrótce
Choć jestem dumny gdy tłum słuchać mych słów chce
Nie świadczy o jakości, że narobisz fanów "hufce?"
Jak nawiniesz o zwale, ćpaniu i wódce
Dzieciaki wierzą w rap, on często jest jedyną szansą
Lecz zamiast czerpać wartość, wierzą kretynom w kłamstwo
Zero odpowiedzialności, śmierć winowajcom
Co przez marny nośnik mamią młodych bezkrytyczną farsą
I rosną nam jełopy, dla których wzorem narcyzm
Bezmózgie robocopy zapatrzone w starszych
A czym starszy tym głupszy i tak jebani głupcy
Robią rap by móc cokolwiek najebani dupczyć
Wystarczy marny utarg i to, że słuchacz klaszcze
A na koncercie weźmie nastukana dupa w paszczę
Najniższy standard, jak na to tutaj patrzę
Znów płyta, znów to samo. (Jak tam posłuchasz? Zawsze.)
[Ref.]
[Verse 3]
Prawda jest brutalna, fejm zależy od promocji i truizmów
Rozkmiń tych co są na topie u nich populizmu w pizdu
I znów chcą to samo wcisnąć ludziom, lecz nie słyszę gwizdów
I protestu na zalew beztalenci debilizmów
Co drugi wchodzi do gry na śmiesznym syntetyku
Fabuła klipu, kilku typów, przewózki bez liku
Jest tu ich bez kitu tak wielu, a każdy tytuł króla chce
Mówi o prawdzie, lecz na celu ma hajs, więc o prawdzie chuja wie
Żyją marzeniami, chcą mieć highlife, (Jak w Stanach)
Są kretynami, bo żaden nie składa, (Jak w Stanach)
Chuj z treścią, chuj z formą, marna składnia na chama
Inspiruje młodych dziwić się, że cały czas masz dramat
Depczą w rapie prawdę, pędząc na bazary
Lecz wciąż, nie przeszli lekcji, poszli na wagary
Więc nie warto też iść za nimi, scenie tu dziś dawać wiary
Na tej scenie dawno widzisz zamiast ludzi, awatary
[Ref.]
[Teksty i wyjaśnienia na Rap Genius Polska]