[Verse 1: Feno]
Ja już od dawno się w to bawię choć nie bawi to mnie
Jakby rap był osobą, to przyjebałbym mu w łeb
Jak mi dasz magazynek, to go wyceluje w grę
Bo nie widzę tu potrzeby, żeby był ktoś oprócz mnie
To jest talent do robienia sobie wrogów
Jak już puszczam nawałnicę nie ma tabu, żadnych bogów
I nie wziąłem się z osiedla, nie ma dresów, nie ma bloków
A jak stoję za mic'iem nawet łyse typki stoją w szoku
A mówią "Feno, pedale, po co ty robisz to dalej
Po co se składasz wokale, na chuj ten nowy kawałek?"
Ja trochę mam wyjebane, bo dobrze wiem że mam talent
I zawsze pluję tym jadem w każdego chujowego MC
Świat nie dał żadnych idoli, przynajmniej pozbawiony byłem takowych jak do tej pory
W końcu zrywam kajdany z mojej głowy
I uwalniam ten chaos, niech dwoi się i troi
[Hook: Feno]
Gdzie moja wiara w codzienną walkę o swoje?
Coś ciągnie za dłonie, tracę całkiem kontrolę
Rośnie ciśnienie, aż pęka barometr
I zbieram siłę w sobie, aż będzie właściwy moment
Na dłoniach mam stygmaty od tych zerwanych sznurów
I tak czuję tą wolność, że nawet nie czuję bólu już
Widzę krew, widzę dłonie, słyszę szept, podświadomie
Stoję sam na balkonie, szepty mówią że to koniec
Szepty mówią, że to koniec, a ja chyba to pierdolę
Bo mam apetyt na życie, na śmierć znajdę jeszcze porę x2
[Verse 2: Feno]
Ej, a co jak to wszystko to mój viral?
A cała reszta to napisany program
Co mnie niby może dziś zatrzymać
Jak wszystko sugeruje broadcast?
Głosy mi mówią w jaki sposób postępować
Każdy by oceniał to jak układam słowa
Każdy sugeruje że by wszedł w moją skórę
Ilu takich byś poznał jeszcze gdyby nie Durex
Przed tłumem stworzyłem barykadę
Moją linią Maginota są linijki które kładę
Więc nie próbuj się tu zbliżać, bo to armia zawodowa
Która wie jak się uporać z dzieciakami monitora
[Bridge: Feno]
Ja nie chcę patrzeć na to, ja władca marionetek
Pierwszy z tych wyzwolonych, przyjdę tam gdzie mnie nie chcecie
Wezmę te ostrza w dłonie, przejdę po całym świecie
Odetnę wszystkie sznury, żebyście mogli odlecieć
[Verse 3: Oxon]
Sam czasem latam gdy mam świata dosyć
Bo wolę to niż czekać, aż mi poukłada losy
Albo zada ciosy sugerując mi kolejny zły ruch
Oczekuje hossy bo dług mi od biedy wyrósł, synu
No to każę sobie nie przestawać
Aż nie zerwę się ostatni sznurek
To ważny znak, jest walki warta sprawa
Jeśli walka wiąże się z poważnym bólem
Mosty popalone i zerwane jestem sam jak palec
Pieprzę wasze danse macabre i masko-twarze w karnawale
Sam zatańczę jak chcę, mówi Puppet Master, władca lalek
Zrywam sznury, puszczam wszystkich wolno i sam wracam w chwale
[Hook: Feno]
Gdzie moja wiara w codzienną walkę o swoje
Coś ciągnie za dłonie tracę całkiem kontrolę
Rośnie ciśnienie, aż pęka barometr
I zbieram siłę w sobie, aż będzie właściwy moment
Na dłoniach mam stygmaty, od tych zerwanych sznurów
I tak czuję tą wolność, że nawet nie czuję bólu
Widzę krew, widzę dłonie, słyszę szept, podświadomie
Stoję sam na balkonie, szepty mówią że to koniec
Szepty mówią, że to koniec, a ja chyba to pierdolę
Bo mam apetyt na życie, na śmierć znajdę jeszcze porę x2