B.O.K.
Labirynt Babel - recenzja
Labirynt Babel - recenzja

W informacji od autorów mającej opisywać ich dzieło, możemy przeczytać, że: "Współczesny świat informacyjnego szumu wymaga podstawowej kompetencji - umiejętności świadomego wyboru i interpretacji; najnowszy materiał BOKów to labirynt zuchwałych wiadomości, prowokacji, ważnych treści i fałszywych tropów, który od każdego żąda wysiłku znalezienia w nim własnej drogi. Autorzy błądzą w tym labiryncie tak samo, jak słuchacz..."

Dzięki Panowie.
Po raz pierwszy zmuszony jestem pisać recenzję stojąc w tak pogmatwanej strukturze architektonicznej, wyposażony jedynie w wątłą pochodnię i w świadomość, że do gwiazdki raczej całości nie ogarnę... W każdą stronę biegnie inny korytarz - każdy pełen zasadzek w postaci obiecanych prowokacji, czy mylnych tropów. Zadaję sobie pytanie, czy jakakolwiek interpretacja tego monumentalnego dzieła będzie mogła być uznana za słuszną?
Skoro już jestem w labiryncie, pewnie się rozejrzę - pierwsza droga w bok.

Zapomniałbym! Jedna ważna rzecz przed zwiedzaniem. Płyta obarczona była wielkimi oczekiwaniami słuchaczy. Przed wejściem do labiryntu, ekipa B.O.K., i Bisz samodzielnie, dali nam już posmakować swoich umiejętności. Mogę więc pokusić się o słowo porównania tej płyty do "W Stronę Zmiany" i "Wilka Chodnikowego". Najkrócej mówiąc - wszystkie trzy są diametralnie różne.
Od poprzedniej płyty B.O.K., "Labirynt" odróżnia wyrazisty koncept, wokół którego powstał materiał. "W Stronę Zmiany" była czarująco eklektyczna - każdy mógł znaleźć coś dla siebie zarówno w warstwie tekstowej, jak i muzycznej. Omawiana płyta jest spójna (co w gruncie rzeczy może okazać się zdradliwe - jeśli słuchaczowi nie odpowiada główny koncept, od materiału się odbije).
"Wilk Chodnikowy" z kolei różni się od "Labiryntu" tym, że na pierwszym miejscu stawiał Ja autora - ukazywał słuchaczom jego świat wewnętrzny - dylematy, złudzenia i nadzieje, gdy w najnowszym wydawnictwie rozważania stanowią refleksję nad współczesnym społeczeństwem. Kolejna, niełatwa zmiana - czy słuchacz zechce słuchać o swoich (i całej reszty ludzkości) mankamentach?
Gdzieś przy wyjściu z labiryntu pewnie przekonam się, jak zmiany w uwielbianych przeze mnie produkcjach wpłyną na mój odbiór najnowszego dziecka B.O.K.

Wróćmy jednak do klaustrofobicznego, zaciemnianego korytarza. Labirynt, którego jest częścią, stanowi metaforę społeczeństwa - skomplikowanego, na siłę się udziwniającego, samokopiującego się, zaszumionego nadmiarem informacji. Babel wskazuje na ludzką zuchwałość - pragnienie wyniesienia się ponad stan ludzki, czy nawet osiągnięcia statusu boga. Mówi o tym (prawie) tytułowy kawałek "Babel". Zaryzykuję stwierdzenie, że użyte tam w kontekście oceny społeczeństwa słowa: "Jesteśmy jednym wielkim nieporozumieniem" posłużyć mogą mi za nić Ariadny i wskazać drogę. Refleksja Bisza na temat społeczeństwa jest gorzka. "Flaki" pokazują odchodzenie człowieka od własnej duchowości; "Mindfuck" - zagubienie w natłoku informacji i wrażeń; Widziałem, okrucieństwo i rozproszenie odpowiedzialności za nie, a mój ulubiony utwór z płyty - koncepcyjne - "Opowiedz mi o swoich planach", gdzie Bisz wypowiada się z perspektywy boskiego stwórcy, że cokolwiek, co zdołamy zrobić nie znaczy absolutnie nic w boskiej skali wszechświata. Jak powiedział Woody Allen: "Jeśli chcesz rozśmieszyć boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszłość."
Poprzestanie jednak na tej krytyce byłoby w kontekście miejsca w którym się znajduję Minotaurem, który z radością skonsumuje mózg nierozważnego słuchacza. Każda nagana musi spełniać jedno podstawowe zadanie - powinna prowadzić do poprawy. Stąd "Prometeusz", który przełamuje klimat poprzednich utworów, rozpala pochodnię człowieczeństwa i daje światło, by zjednoczyć się ("Deus ex machina"), walczyć ("Miecz czy bicz") i poszukiwać prawdy, wycinając do niej drogę w gąszczu treści ("Brzytwa Ockhama").
Labirynt ukazuje geniusz swojego twórcy. Jego niezwykłą zmyślność, która pozwala mu budować coś tak skomplikowanego, a jednocześnie spójnego.

Od strony technicznej Labirynt, tak jak pierwowzór projektu Dedala, odznacza się wysoką jakością wykonania. Zwłaszcza we "Flakach", "Prometeuszu" (z ciekawą zmianą akcentowania) i "Opowiedz mi o swoich planach" Bisz zachwyca swoim flow. Inne kawałki pod tym względem równe i bez niedociągnięć.
W warstwie muzycznej B.O.K. pokazuje, co to znaczy być rapowym livebandem i uwidacznia korzyści z takiej struktury grupy. "Mindfuck" i "Jurodiwego" dane mi było już usłyszeć na koncercie i swoją dziką energią i wręcz rockowym "pierdolnięciem" wybijają z butów. Jednak nie samymi gitarowymi riffami labirynt stoi - w "Opowiedz mi o swoich planach" lekki podkład nadaje linijkom Bisza pietyzmu, "Prometeusz" mruczy przyjemnym grime'em, a "Widziałem" serwuje miły dla ucha, oparty na wokalu podkład (moim zdaniem najbardziej klimatyczny na płycie).
Uwagę przykuwają też w wolniejszych kawałkach, idealnie dopełniające obraz, klawisze Kaya. Całość warstwy muzycznej została dopieszczona i idealnie dopasowana przez Oera. Co ciekawe, już po premierze pierwszych dwóch singli pojawiła się możliwość zmiany masteringu, z czego perfekcjonista skorzystał - "Jurodiwy" na płycie brzmi słyszalnie fajniej niż w internetowej wersji.

Wychodząc z labiryntu mogę się tylko cieszyć przebytą drogą. Jeśli odbiorca dysponuje otwartym umysłem, obdarzony zostanie cennym prezentem w postaci wielu unikatowych, ale zarazem cennych refleksji. Jeśli potrafi wysłuchać krytyki i wyciągać wnioski, może nawet coś zmieni w swoim życiu...
Mimo, że na pewno znajdą się tacy, dla których Labirynt jest zbyt jednolity i za mało zaskakujący (zwłaszcza w porównaniu do W stronę zmiany), należy chociaż spróbować złapać plan - każdy, kto poświęci chwilę na tę niełatwą refleksję, lepiej odbierze płytę.
Doskonały przykład na to, że rap może być najprawdziwszą sztuką i że w pewnych sytuacjach kawałek rapowy można opisać przymiotnikiem "piękny".