Pięć Dwa
Zdjąć obrożę
[Zwrotka 1: Deep]
Konwenanse kłują w uszy jak falset
Danse macabre lawirują finanse
Gonią terminy, bez opcji cancel
Spychają w krańce bańka po bańce
Widuje happy end, ale tylko w bajce
I czuje wstręt kiedy widzę te harce
Kurs w dół, w górę na szczyt
Patrzę jak szczur, na indeks aż wstyd
Zniewolone umysły porywają tłumy
Ideologie zżerają rozumy
Misja krzyżowca to powód do dumy
Gdy ekstremizm ślepy opanuje umysł
Codzienna złość narzuca mi ramy
Albo się bronisz, albo liżesz rany
Amen, tutaj nie wygrasz z tym stanem
Zamęt, na oczach i przed ekranem
Dudnią frazesy na festynie kłamstw
Klauni składają przysięgi dla mas
Zabierają cudze, rozdają nie swoje
A ja ubrudzony bo po środku stoję
Zmyć tego nie da się zdrowym rozsądkiem
Miłością, nadzieją czy innym środkiem
Stoję pod obojętnością bieżącą
By z siebie spłukać to myślą gorącą
Uffff, zbyt wiele słów
Pada z nadzieją, że trafisz do głów
Lecz słowa za trudne i myśli zawiłe
Obroża realiów odbiera mi siłę
Toczy się, toczy się, toczy się świat
Bucha szaleństwem i nie liczy strat
Wjeżdża na peron z impetem i sykiem
Chcę zostawić bagaż i uciec stąd z krzykiem!
[Refren]
Tak cały czas być w drodze
Z końcem u gwiazd być może
Niewiarę za-bić nożem
Tylko jak zdjąć o-brożę?
(Walcz dalej!) Przetrwać w drodze
Z końcem u gwiazd być może
Niewiarę za-bić nożem
Tylko jak zdjąć o-brożę?

[Zwrotka 2: Hans]
Rozpad, rozkład, bezład postaw
Skamleć w kojcach, w imię ojca
Słuchać wiernie wygodnych kłamstw
Mamlanej przymilnie morfiny dla mas
Niewygodną prawdę spłukać w szalet
To kpina-latryna kabaret-lazaret
Szambo huśtane uśmiechem debila
Oklaski z ekranu elita przesyła
Bo trzeba doić i strzyc to bydło
A kiedy padnie, zrobić na mydło
Ludzki nawóz i gruby powróz
Wędzidło w pysk, odciąć odwrót
Zdeptać godność, opluć mądrość
Bo cnoty gorszą bardziej niż porno
A w zamian szmira i nowomowa
Kultura z nerwicą i klaustrofobią
Wszechtolerancja tabloidowa
Moda na to co dyktuje moda
Inteligenci sformatowani pracą
Kompresja mózgu by zmieszał się z masą
W standaryzacji własnego szczęścia
Poddani miniaturyzacji człowieczeństwa
Kłamstwo powtarzane mantrom
Zrzuca kokon i staje się prawdą
Kolektywna indywidualność
Wszędzie tak wyjątkowe to samo
I poglądy takie zbieżne
Że aż dziw, że w nie nie wierzę
W około brud smród i ubóstwo
Ślepi głusi i ogłupiali
Wielkie słowa a w nich pusto
No i ludzie jacyś skarlali
[Refren]
Tak cały czas być w drodze
Z końcem u gwiazd być może
Niewiarę za-bić nożem
Tylko jak zdjąć o-brożę?
(Walcz dalej!) Przetrwać w drodze
Z końcem u gwiazd być może
Niewiarę za-bić nożem
Tylko jak zdjąć o-brożę?