Pięć Dwa
Grawitacja
[Zwrotka 1: Hans]
Tutaj pływasz jak w kisielu
Zamiast prostej drogi, schody
To normalne jest dla wielu
Nie dla tych, co wskoczyli chociaż raz do wody
Wyprzedzam bezsens i za sensem gonię
Szukam celu, który dla mnie jak pochodnia płonie
Jak nie chwycę go w dłonie to po mnie, koniec
Utonę jak kamień w wodę
A toń jest ciemna i zimna na dole
Kto chce być w miejscach gdzie musi boleć
Gdzie klękasz w pętach i studiujesz pokorę
Zmieniasz elementarz życia na piętna i chorobę
Co dobre, może skończyć się szybko
Co mądre, zdolne jest zmienić rzeczywistość
Gdy mądrość i miłość idzie w parze z siłą
Nie ma takiej rzeczy, której by nie zwyciężyło
Duma, którą czasem trzeba przełknąć
Jak fundament bez którego możesz pęknąć
A świat to stal, żeliwo, beton, piekło i raj, paliwo, pieniądz
Piękno i strach, ofiary, mięso
Biznes plan, większość i mniejszość
Musisz mieć coś co nada sensu
I jak grawitacja utrzyma w miejscu
Byś znalazł siłę i mądrość w sercu
I szedł jak taran nie bojąc się przeszkód
I stał jak skała w deszczu protestów
Stał jak skała w deszczu protestów
[Refren]
Potrzebne mi przyciąganie ziemskie
Więcej, bo inaczej wzlecę na wietrze
Powód dla którego zostać tu zechce
Zatrzymaj mnie tu i wyciągnij rękę
Tak, potrzebna mi grawitacja
Coś co podpowie mi stój
Inaczej czeka mnie emigracja
Prosto w kosmos z dala od teraz i tu

[Zwrotka 2: Deep]
Stan nieważkości przezwycięża grawitację
Samotność milczeniem spycha w autodegradację
Rozsądek z zapomnieniem walczą znów o dominację
Jak Gabriel z Lucyferem o nagrobne inkantacje
Presonifikacje lęków już szykują atak
Wersom specyfikacje stanów duszy brzmią na trackach
I uwierz mi szaleństwo ma swój gorzki smak i zapach
Upadek pełznie a depresja człapie na czworakach
Ten teatr pacynek na linkach gra dramat
Tu teraz, alkohol w mych krwinkach jak tramal
Podaj mi atropinę odrobinę w żył kanał
Bądź nitroglicerynę abym wysadził ten banał
Rozterek nie widać, na pierwszy rzut oka, stal
Zrezygnowania też, gdy mi wszystko ganz egal
Stan nieważkości w pustce, myśli idą w szał
Wirują jak cyklon, niemożliwe żebym wstał
Muzyka – ma lira gra w tle, zegar tyka
Raz otwartych drzwi do piekła się nie domyka
Kroczę schodami w dół, ponoć uszlachetnia ból
I nie pomaga pół postawione znów na stół
I proszę cię słońce, proszę utrzymaj mnie w pionie
Gdy maski zła wciągają w lej, w którym tonę
I bądź tym co trzyma mnie jak grawitacja w miejscu
Wiarą w sens, nadzieją rozpaloną w sercu
[Przerwa]
Odpowiedzialność ciąży i uskrzydla gdy masz stać
Gdy upadasz pod nią, miłość obetrze ci twarz

[Refren]
Potrzebne mi przyciąganie ziemskie
Więcej, bo inaczej wzlecę na wietrze
Powód dla którego zostać tu zechce
Zatrzymaj mnie tu i wyciągnij rękę
Tak, potrzebna mi grawitacja
Coś co podpowie mi stój
Inaczej czeka mnie emigracja
Prosto w kosmos z dala od teraz i tu