[Zwrotka 1: Jongmen]
Twój ocean rymów I stylu to dla mnie brodzik
Sam skurwysynu nie wiesz o co chodzi
Po to się rodzić żeby umrzeć – chyba ty?
Ja żyję po to by spełniać swoje sny
O chuj chodzi czy chuj interesuje mnie co cię dławi
Zazdrość, zawiść, nienawiść
Trzeba cię zabić by usunąć w zarodku, to co w tobie środku tkwi
Ryba psuje się od głowy – C'est la vie
Zazdrość, wywnioskujesz z mowy, zżera ich
Fałszywy skowyt, przesiąknęła scena nim
Giń, albo naucz się w tym świecie żyć
Uwielbiają kicz, Beverly Hills, białe ferrarii
Znane tego ze są znane beach jak Paris
To nie Havana, ani St Tropez
Nie ma drugiej Jennifer Lopez i Penelope Cruz
W Hollywood wyginęły dawno
Te z pełnymi ustami jak Marlon Brando
Jebać, tak jak fałszywych
I co się dziwisz
Nauczyło życie mnie
[Zwrotka 2: Paluch]
Ej, przestań się pruć stara pęknięta proco
Chodzi o chuj ci, od dzisiaj mów mi Rocco
Jak lubisz tańczyć, zapraszam cie na pogo
Głośno szczekają ci co nic nie mogą, suki
Chuj w każdy szczyt, już nie widzę ich wierzchołków
Lecę – z tego poziomu nie widzę już nawet lądu
Lecę - świezaki z rap-gry (chuje) myślą ze zbili piątki bogów
Ruszyli ze startu
Biznes potrzebuje pionków
Nie ma tu nic za darmo
Chyba, że lot na bruk
Ponad dekadę twardo
Nie ginie o mnie słuch
Nie żadne kurwa Compton
Nie kontrakty ze snów
Polskie realia; bagno, kosy przecinają głów
O co chuj Ci chodzi, kończy się Twoje pięć sekund
Znów mi wychodzi i mam przed sobą pięć wieków
To sporo czasu a ja nie zasypiam nigdy
Wbijam w złamasów, nie bądź kurwa taki bystry
[Refren]
O chuj Ci? O chuj Ci? O chuj Ci? Chodzi?
O chuj Ci? Chodzi? O chuj Ci? Chodzi?
[Zwrotka 3: Białas]
Ludzie mówią, że mam życie jak ze snu
A jak tylko im zaprzeczę widzę żenadę na ich minach
Widzą mnie tylko na klipach i na telebimach
Nie jak ze studia wybijam po dwunastu godzinach
Nie widzą mojej twarzy kiedy piszę do rana
Dla nich wiecznie gwiazdorze, moje życie to banał
Mało tego mówią mi, że mało robię
Poświęcam dla muzyki każdy wolny czas; czyli całą dobę
Ziomek, zwolnij na moment, dobrym chłopakom śle zwrotki na projekt
Kiedyś jarałem się wszystkim co błyszczy
Do teraz od tego mam oczy zmęczone
Gwiazda za którą byłem gotów zabić, leżała tu nago na stole
Tak zawróciła mi w głowie chłopaku
Aż cofa mi się na myśl o niej
Białas na szczycie, co on tu robi?
Jego nawijka to głupi truizm
Słyszałem nawet, że syna i córkę mam a ich imiona to Gucci i Louis
Co przypierdalasz się, że gadam se o marzeniach, popraw, celach
Nie cofnę się kiedy se liznę fejmu jak Drake typie na Coachella
Mówią że Bizzy to król, król, nie wierzysz to przejedź w dół; scroll'em
Chciał mnie zaorać mój wróg, wróg, wieśniak za bardzo się wczuł w rolę
A jak już sobie gadamy skorzystam z okazji żeby Ci coś uzmysłowić
Nawet nie słucham se co tam pierdolisz bo jesteś jak dziwka
O chuj Ci chodzi?
[Zwrotka 4: HZD]
To Ha-Madafaka Zi-Madafaka Dy-Madafaka wbijam Ci gwóźdź
Płacz łączy nas stół układ Twój język mój ból
Skundlony wróg samego siebie
Zbudź się przyjebie w końcu ze snu
Kruchy jest lód sam się pogrzebiesz
Szkoda na Ciebie czasu i słów
Twe oczy w postaci łez srają zawiścią jak wiesz takich kara każdy wyczuje jak z nich zapierdala
Wy wiedzący wszystko Bóg was pokarał
Wciąż na Membranach
Ty wciąż kanałach mentalnych rozpierdalam granat i się żegnam po koleji każdym z was
Strach się bać patrze w dal gdzieś tam chem za plecy wszystkie śmieci z gleby ja wyrzuciłbym z planety
Na wieki wieków za parę sekund podnieś powieki czas przechyl ścieki, pojeby fałsz z brudy się lepi cały Twój raj
[Refren]
O chuj Ci? O chuj Ci? O chuj Ci? Chodzi?
O chuj Ci? Chodzi? O chuj Ci? Chodzi?
[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]