Jongmen
Dary Losu
[Zwrotka 1: Jongmen]
Idę doliną, gdzie zło nie jest nowiną
Wartości giną, śmierdzi padliną
Na streecie miłość dawno zabiła jebana chciwość tu
Od warszawskich chodników [po duże RDW znów?]
Przypominam sobie co mnie ukształtowało
Że nie sra się do michy jak podcina się gałąź
Nie raz serce się wyrywało z tego świata
Pamiętam śmierć przyjaciela za małolata
Pamiętam łzy matki, jak pierwszą solówę
Widziałem jak rozmieniali się za złotówę
Ludzie w ciągłej obłudzie, nieustanny stres
Odcisk pałki, ściska kajdan, tak strzelał pies
Pamiętam jak pierwszą miłość pierwszy seks
Wszystko co zgniłe we mnie, wszystko co złe
Grzeszny dzieciak, pierwszy wybryki, narkotyki, alko
Jedyne uzależnienie od muzyki; mam to!

[Zwrotka 2: AK-47]
Nie wiesz sam co chciałbyś w życiu robić
A byś chciał, tak wysoko, ponad chmury się wznosić
Uziemią cię padlinożercy, my jesteśmy padliną
Przestań żyć płytko chwilą, zrozum co oznacza żyć nią żyjąc
Poza nią myśląc
Opowiem, mimo ze zajęty jestem nieco
Lec przez to że Jongmen przyjacielem mym to lecą
Słowa słowa jak naboje w twoją stronę
Do ciebie po krótce odniosę
Do przyziemnego świata bez wartości
W przyziemnym światem iluzja, którą dostrzegasz w nicości
Przez pryzmat tego co serwuje system
Nie starcza lecz ciężko dostrzec w tym sens
Jedni latem grzeją ławę i poza prawem wyroki
Tak jak mój brachol, Paweł i kumpel Poki
Życia bloki, dary losu, zmienią widzenie
Te dary losu to na swój sposób doświadczenie
Trzymam za was kciuki, to się nie zmienia
Już wkrótce tu na wolności, do zobaczenia
Wartości w mym sercu: przyjaźń, miłość, rodzina
I ta jedyna co kiedyś da mi syna
To nie marzenia ściętej głowy, do szczęścia prawo masz
Choć nie wiesz jak to zdobyć, to wiedz, że szansę masz
Nie rób drugiemu czego nie chcesz mieć
Wyciągaj wnioski z błędu choć nie chcę patrzeć wstecz lecz
Jest dla nas zmienna, niepokój Dysonansu
Zbyt często pozwala pogubić kroki w tańcu
Umiem powiedzieć proszę i umiem podziękować
Lecz nie przeproszę tych, których bolą prawdy słowa

[Zwrotka 4: AK-47]
A świat który widzisz upadnie
Wraz zanim znajdziesz się na dnie, dzięki Bogu
Bo zajdziesz znacznie wyżej i prędzej niż zaczniesz to pojmować
Co mam na myśli, wysil się i odnajdź sens
A poczujesz w głębi siebie machinę
Jak nóż i to przez, którą masz żyć zrozumiesz
To mile są do pokonania by mieć tyle radości ile w sobie oddania
Czujesz? Spokojnie przyjdzie to z czasem
Że zaczniesz przejmować się jutrem na zasadzie
Kreowania to, wiesz, że tyle dobrego
Czeka odbierając czache, serca przy dźwiękach solfeggio
Mimo to, staram się jak mogę
Idąc doliną, [?] żyć w spokoju w zgodzie ze sobą i bliźnim
I tak wszyscy spotkamy się w ogrodzie Edenu nadzy i czyści
Nie wiem sam co chcę w życiu robić
A bym chciał, tak wysoko, ponad chmury się wznosić
Uziemią cię padlinożercy, my jesteśmy padliną
Przestań żyć płytko chwilą
Zrozum co oznacza żyć nią żyjąc
Poza nią myśląc
To myślami tworzą przyszłość na mocy kreacji, więc jeśli czegoś pragniesz zacznij proces wizualizacji[Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]