[Verse 1: Pikers]
Nie obiecałem ci nic, więc gdzieś mam, czy zawodzę kogoś
Kiedyś myślałem, że plecy mam, a mam za sobą ogon
Zasłaniaj się teraz ironią, jak odjebiesz ziomom
Będzie więcej takich, już jest sporo
Ludzie sami tak robią, więc ludzie to wybiorą
Jeszcze dumnym z tego być, jebię świat, nie rozumiem nic
Wczoraj było squad, squad, teraz pokemon squad masz
Albo w sumie w pysk za donos
Za bożków masz tych, których już nie ma dziś albo robią selekcję pracy
A najgorzej jest przyjąć prawdę na tacy - doprawisz to solą
Każdy teraz jest takim indywidualistą
Tylko ciągle zmieniają się w squad, ale spróbuj to sam udźwignąć
Ja rozumiem, że już tak nie bawi
Chcesz gadać o szacunku coś, ale na avatarze jest Magik
I chciałeś rozprawić się z grą, ale idziesz przez nich wytartymi ścieżkami
Jak ciuchy się sprali, nie pozbędziesz łatwo się brudu tu w słońcu skąpany
Z roku na rok powtarzają mi "to czas na zmiany" i zapominamy
Rozpięła ten stanik i wypięła się dla poety, pomiędzy wierszami
I przyjmuję wszystko z otwartymi ustami, z otwartymi ustami...
[Refren]
Z otwartymi ustami...
[Verse 2]
Zamknięte łby z otwartymi ustami - nie wiecie, jak ciężko żyje się z wami
Zamknięte łby z otwartymi ustami - czy nas możecie na chwile zostawić?
I pogadam z wami, jak rozprawię się z tymi tu prorokami
Ludzie wezmą sobie gówno, bo łatwiej do czasu, aż samo gówno zostanie
Pytasz co z nami? Nieważne, zależy tylko, jak chcesz na to patrzeć
Opuścić ręce, jak gówno się zacznie i zostawić im swe życie na przystawkę?
Nie będę cię traktował delikatnie, przyzwyczaj się
Jak chcesz nic nie robić tylko mówić, byle z fartem
Byle z fartem, przymknę oczy na tę wylęgarnię
Otworzę, gdy życie ci wygarnie
[Refren]
Z otwartymi ustami...