[Zwrotka 1]
Nie mogę się podnieść chociaż misje wzywają
Przez tych głupich ludzi to mnie boli wyjście rano
Dżo w oczekiwaniu na to aż się wyszczekają
Lepiej jak nie powiem co ja o tym myślę Karol
Mało, ciągle jest im mało
Tak się nawpychają, że już pękają jak balon
Wielu było ich, ale znikają, halo
Są jak kilogramy, które moje bloki palą i walą
Potrzebujesz rewolucji, kurwa?
Nie mów w moją stronę po konsumpcji gówna
Kogo zmusisz, żeby nosił twoje buty, kurwa?
Na pewno nie nas, betonowy las
To co kusi musisz w końcu urwać
I tak samo spadnie, z górki się potoczy w twoją manię
Zastanów się, jeśli chcesz odrzucić to co stare
Może tylko wpierdalają ci do głowy baje
Chyba już nie umiem, chyba wpadam w furię
Chcą legalizować, chcą wyjebać Unię
Chciałbym się zainstalować tam gdzie mają urny
Wyjebać pod sufit cały nurt główny
Na osiedlach umiеramy z nudy, kolejny łyk wódy
Ale to już nie pomożе samo, moje głowy czuby
Kółka i kwasy i jointy i grudy
A ziomek do zguby jak portfel jest chudy
Zapełniona winda, a mi śmierdzi nowy towar
Czeka mnie wycieczka po tych pierdolonych schodach
Myślę o znajomych czy mojego życia szkoda
Komuś, czy będzie tak samo jak się skończy na to moda
W moich czterech kątach muszę opracować
Nowe plany na wygraną, oby to nie tylko słowa
[Zwrotka 2]
My nie mamy o czym mówić, ej
To coś więcej, lecz i tak tego nie dostrzegają
Mówią, że urośli na rok, potem zniknie urok
A ja czekam na to jak małolaci na uro
Możesz na to stawiać całą swą wypłatę ruro
Uno minuto i już to ma pod skórą jak chip
Puść im to, jak u cip sucho, na zsyp
Zabieram większość tej gry
Wasze prucie dla nas brzmi jak krzyk
I was zapinamy jak banknotów plik
Łatwo, bez kłopotu, w mig
Styl Slick jak Rick, to wróg dla elit
Mówisz, że to już nie git, mnie bardziej nie cieszy nic
Nie znajdziecie lepszej rzeczy, przy tym się ośmieszysz dziś
Chuja na rap kładę, chuja na trap kładę
Chuja na podwózkę, jadę tak jak żaden
Pozdrawiam Zawadę