[Intro: Pikers & Koneser]
Musimy planować tak, że nie ruszamy chrzanu
Ale nie wpadłem wpierdalać z porcelany marcepanu
Nie chciałbyś wiedzieć, co robiłem z twą kobietą
Otworzyłbym ci oczy, a ty okno i na beton
[Chorus: Koneser]
Tu za rogiem czeka trumna, ale nikt nie mówi o tym
Wróg, albo pies, niezależnie od pogody
Ciągle pada deszcz prosto na poryte głowy
Dookoła węże prowadzą na tamte schody
Wtedy tam pod blokiem niejeden tu konał
Ujebane klatki, a nie, kurwa, jakiś Monar
Były tu różne przypadki, jaki z tego morał
Zrób sobie tydzień przerwy, bo cię spakują do wora
[Verse 1: Koneser]
Brakuje mi tlenu, a więc mamy tu co niеco
Zaraz Xany tu polecą, jak te damy, znów z monetą
Niе chciałbyś wiedzieć, co robiłem z twą kobietą
Otworzyłbym ci oczy, a ty okno i na beton
Kiedy oglądam z daleka nie podchodzę bliżej sceny
Weź to wyjeb do śmietnika, zaraz to wpierdolą hieny
Miała moją spermę w buzi, zaraz będziesz miał tu pianę
Chciałeś z nami nagrać album, lecz nie z nami te numery
To nakurwia po kablach, weź to wrzuć na membrany
Jeden nakurwiał po kablach, ale już chłopa nie znamy
Wydał kiedyś ten skandal, płaczesz no to idź do mamy
Wydałem na to tysiące, zjadłem tego kilogramy
[Chorus: Koneser]
Tu za rogiem czeka trumna, ale nikt nie mówi o tym
Wróg, albo pies, niezależnie od pogody
Ciągle pada deszcz prosto na poryte głowy
Dookoła węże prowadzą na tamte schody
Wtedy tam pod blokiem niejeden tu konał
Ujebane klatki, a nie, kurwa, jakiś Monar
Były tu różne przypadki, jaki z tego morał
Zrób sobie tydzień przerwy, bo cię spakują do wora
[Verse 2: Pikers]
Wtedy tam na bloku was nie było
Czy się opłacało, nie wiem, to się nie liczyło
Moje serce dawno zapomniało co to miłość
W kurwę będzie trudno poukładać coś dziewczynom
Mówili mi "sprawa stracona", teraz bez przerwy gadka o nas
Oni zawisną, jak na telefonach, wracam do formy jak Balboa
Butlę otworzył, więc wal toast, pale batona, chcemy tu pożyć
Trochę pokory kiedy mówisz o nas, 3 w nocy, biją dzwony
Z mojej ambony lecą słowa, młoda to kocha, ona gotowa
I moje głowy jadą po towar
Lubi, kiedy chmura dymu robi zaduch
Nie dostałem kosza i to ona chciała wsadów
Musimy planować tak, że nie ruszamy chrzanu
Ale nie wpadłem wpierdalać z porcelany marcepanu
Harpagany znam tych panów, ona buja, blanty zamów
Wielka chujnia z naszych planów, weź mój stary świat pomaluj
Wiesz jak jest, pomódlmy się za nich
Pliki opinam gumkami, tak jak szmaty gorsetami
Dziś wyraźnie widzę to, jak odwracają się plecami
Chcieli być przyszłością, a zostali wspomnieniami
[Chorus: Koneser]
Tu za rogiem czeka trumna, ale nikt nie mówi o tym
Wróg, albo pies, niezależnie od pogody
Ciągle pada deszcz prosto na poryte głowy
Dookoła węże prowadzą na tamte schody
Wtedy tam pod blokiem niejeden tu konał
Ujebane klatki, a nie, kurwa, jakiś Monar
Były tu różne przypadki, jaki z tego morał
Zrób sobie tydzień przerwy, bo cię spakują do wora