Pikers
KIEDY PÓJDZIEMY STĄD

[Zwrotka]
Wchodzą na bloki gówniarze
Bo trzeba zasłużyć sobie na gażę
Mówili: "zwolnij" mi czasem
Ale trzymam obie stopy na gazie
Wiem, że tego nie zostawię
A ona ciągle się marzę
Jedyne szkło, jakie widzi to lufa
A nie kolorowe witraże
Potańczą sobie na barze
Dwie najebane tu piszą, bo chcą mnie
Minęły trzy lata od kiedy w oczy spojrzała
Nie może zapomnieć
Skoro zacząłem może dokończę
Dobra zobaczymy skarbie
Będę malarzem, życie ci trochę ubarwię
Tworzę bez barier
Płyń z ojcem, żyj słońcem
Wiesz, gramy dziś koncert
Typy z pakietami wchodzą na salę
I kobiety oczy mydlące
Młodziaki mają tu rapеra kompleks
Najlepsze rapy dam w Polscе (jebać)
Nie mają papy na koncie
Dlatego ujadają szmaty nad kompem (jebać, jebać)
Minęły zimne miesiące
Wychodzi słońce, błądzę
Chciałbym zajarać, ale nie mogę (nie)
Dawno nie jestem już brzdącem
Prujesz się do mnie
Robię pieniądze, gdy ty łapiesz się z ziomkiem (co?)
Tak się wiąże koniec z końcem, złapałeś to — to dobrze
Nie pytaj co o tym sądzę
Gram sobie jak Godleś
I mam ciągle to w sobie
Więc srać mogę na Hondę
Nie wiem jak mogłem się z wami zadawać (nie wiem, nie wiem)
Nie pytaj o mnie, to nie twoja sprawa (nie, nie)
[Refren]
Lepiej powiedz mi kto zostanie kiedy pójdziemy stąd
Młoda, wpadaj tu na spotkanie, zanim pójdę na front
Ona znów o mnie tu marzy, otwiera buzię, nie kończę na twarzy
Jestem gorący aż parzy, więcej się to może nie zdarzyć
Ty lepiej powiedz mi kto zostanie kiedy pójdziemy stąd
Młoda wpadaj tu na spotkanie, zanim pójdę na front
Ona znów o mnie tu marzy, otwiera buzię, nie kończę na twarzy
Jestem gorący aż parzy, więcej się to może nie zdarzyć

[Outro]
Więcej się to może nie zdarzyć, ej
Więcej się to może nie zdarzyć, ej
Więcej się to może nie zdarzyć, ej
Więcej się to może nie zdarzyć, ej
Więcej się to może nie zdarzyć, ej
Więcej się to może nie zdarzyć, ej