Pikers
OD ZERA PO NIEBO
[Refren]
Gonię to życie, ty biegasz za kurwą
Masz tyle opcji, wybierasz to gówno
Trzeba się ruszyć, wybiegasz za późno
Nie możesz z nami pożerać to trudno
To moja droga od zera po niebo
Wyjebać wroga, hejtera jakiegoś
Te młode typy nie wiedzą niczego
Robię wyniki nie wiedzą dlaczego
Dają tematu mi tego dobrego
Ty byś się za niego przejebał z kolegą
Kiedy przechodzisz zbierają się ludzie
Nie widzieli leszcza takiego wielkiego
Albo odbijam od tego na prawo
Albo odbijam od tego na lewo
Spokojny Piki nie, mój styl jest dziki
Będziesz od tego uciekał na drzewo

[Zwrotka]
Lochy się zmoczą jak chmury nade mną
Dla ciebie ważne mieć peta i ścierwo
Ta gruba dupa się rusza jak drewno
Nie ruszam tego pulpeta na pewno
Mówią, że uważać muszę na słowa
Chwilę pogadam z nią, uwierzy w Boga
Lepiej jak ziomek twój pójdzie na browar
Bo co on właściwie nam tu prezentował
Pisze tu znowu jakaś Super Głowa
Ja sprawdzę jak lekarz czy ona jest zdrowa
Jak w swoim życiu miałaś ze dwa chuje
To nie jesteś na tego zioma gotowa
Muszę się zaszyć, muszę się schować
Najlepiej jak wejdę tobie do dzioba
Piki to agent co robi ten pożar
A nie żadna kolejna twoja ozdoba
Fajną masz dupę, ja schowam tam boba
Jak to nie będzie tam tobie pasował
Bliżej do śmierci już kolejna doba
To ich przeraża jak nowa choroba
Ciągle zadajesz te same pytania
Nie będę tłumaczył nic tobie od nowa
Na przykład jak się koło mnie zachować
Powiedz do ucha mi "wodzu mnie prowadź"
I jeśli zmoczyła się brocha
Nie musisz mówić mi jak mnie kochasz
Ona jest mokra tak jak foka
Koleś jest dla niej tak jak pokarm
Strzelam do pyska tak jak z Glock'a
Białą substancją tak jak koka
Mówi, że znał tu nas na blokach
A co najwyżej o nas się otarł
[Refren]
Gonię to życie, ty biegasz za kurwą
Masz tyle opcji, wybierasz to gówno
Trzeba się ruszyć, wybiegasz za późno
Nie możesz z nami pożerać to trudno
To moja droga od zera po niebo
Wyjebać wroga, hejtera jakiegoś
Te młode typy nie wiedzą niczego
Robię wyniki nie wiedzą dlaczego
Dają tematu mi tego dobrego
Ty byś się za niego przejebał z kolegą
Kiedy przechodzisz zbierają się ludzie
Nie widzieli leszcza takiego wielkiego
Albo odbijam od tego na prawo
Albo odbijam od tego na lewo
Spokojny Piki nie, mój styl jest dziki
Będziesz od tego uciekał na drzewo