Kuki
Ostatni szmaciarz
[Zwrotka 1: Kuki]
Wstaję z mordą walenia, gdyby psy mi w tej chwili
Zmierzyli stan upojenia spaliłbym miernik promili
Posmak chilli w pysku, zgaga, to te hot dogi jebane
Pewnie byłem na Orlenie po bro i szamę nad ranem
Mama robi zamęt: "Chamie, gdzieś ty do rana siedział?"
Zawodzi mnie pamięć: "Żebym to, kurwa, wiedział"
Pewnie zdobyłbym Oscara za pierwszoplanową rolę
Gdybym przed libacją jebnął sobie Go Pro na czole
Często, jak się zapierdolę, daję kino przy libacji
Od melodramatów do pierdolonych filmów akcji
Ulegam degeneracji, matka temat chlania drąży
Postawą mógłbym promować zabieg usuwania ciąży
Zaczynam krążyć po domu, łapię ramę mentolu
Boję się samozapłonu przez opary etanolu
Kiedyś się wypierdolę i nie wstanę, wiem na pewno
Ja nie skończę z alkoholem, to alkohol skończy ze mną

[Refren: Madafaka]
Czuję się jak ostatni szmaciarz
Rano wychodzisz z psem, ja najebany wracam
Wóda i praca – fascynujące życie
Zgniję w domu rodziców trzymając kutasa w wicie, bo
Bo czuję się jak pijacka kurwa
Nawet debilom udaje się coś tu ugrać
Siedzę, się wkurwiam, skazany na porażkę
Koniec z tym nagrywaniem, kurwa, wyciągamy flaszkę!
[Zwrotka 2: Kuki]
Chyba jestem przegrany – taki wyciągam wniosek
Niosę się jak jebany Oscar Pistorius bez protez
Mam marzenie, proszę wieniec, chcę umrzeć z upojenia
Może kiedyś mym imieniem nazwą izbę wytrzeźwienia
Nic się tu nie zmienia – urojenia, stany lękowe
W kurwę żalu, wkurwienia, bombarduję co dzień głowę
Nikt nie odezwie się słowem, grono kumpli się zwęża
Komórę noszę przy dupie, tylko by popykać w węża
Nędza w chuj, znów chlam sam, niedługo dostanę raka
Znów padaka, zarzygany, witam dzień w jebanych krzakach
Co mam, kurwa, płakać? Opatulić szyję liną?
Wolę pluć na trackach w ryj tym szczęśliwym skurwysynom
Jestem Midas, ździro, ale trochę pojebałem role
Mam kłopoty, bo mój dotyk zamienia wszystko w stolec
Znów odrywam banderolę i pierdolę codzienność
Ja nie skończę z alkoholem, to alkohol skończy ze mną

[Refren: Kuki]
Czuję się jak ostatni szmaciarz
Rano wychodzisz z psem, ja najebany wracam
Wóda i praca – fascynujące życie
Zgniję w domu rodziców trzymając kutasa w wicie, bo
Bo czuję się jak pijacka kurwa
Nawet debilom udaje się coś tu ugrać
Siedzę, się wkurwiam, skazany na porażkę
Koniec z tym nagrywaniem, kurwa, wyciągamy flaszkę!
[Zwrotka 3: Madafaka]
Wstaję po libacji, mina struta, gęba przygłupa
Mógłbym bez stylizacji grać w filmie o żywych trupach
We łbie huk, jakbym upadł na deski po ciosie Kliczki
Znowu Tomuś się uparł, żeby w sztosie zamknąć licznik
Zapadnięte policzki, dziwnie w płucach mnie dusi
Oddech jak kiep z popielniczki, śliczny synuś mamusi
Chcę się zmusić, by coś zjeść, lecz żołądek na tą wieść
Coś się krztusi, nie chce żreć, wypij piwo albo z pięć
Nie dopadnie mnie AIDS, nie dopadnie mnie rak
Ja się zachlam na śmierć przy Sobriety Sucks
Dwudziestojednoletni wrak, we łbie śmietnik, brak perspektyw
Tak jak permanentny fakt, tu niepotrzebny detektyw
Pewnie znowu coś spierdolę przez te randki z etanolem
Niby idę, ale stoję, jak szczur w obrotowym kole
Znów się napierdolę, rano będę w dole na pewno
Ja nie skończę z alkoholem, to alkohol skończy ze mną

[Refren: Madafaka & Kuki]
Czuję się jak ostatni szmaciarz
Rano wychodzisz z psem, ja najebany wracam
Wóda i praca – fascynujące życie
Zgniję w domu rodziców trzymając kutasa w wicie, bo
Bo czuję się jak pijacka kurwa
Nawet debilom udaje się coś tu ugrać
Siedzę, się wkurwiam, skazany na porażkę
Koniec z tym nagrywaniem, kurwa, wyciągamy flaszkę!
Czuję się jak ostatni szmaciarz
Rano wychodzisz z psem, ja najebany wracam
Wóda i praca – fascynujące życie
Zgniję w domu rodziców trzymając kutasa w wicie, bo
Bo czuję się jak pijacka kurwa
Nawet debilom udaje się coś tu ugrać
Siedzę, się wkurwiam, skazany na porażkę
Koniec z tym nagrywaniem, kurwa, wyciągamy flaszkę!